Studio Radio Gdańsk
RG Studio
ul. Grunwaldzka 18
80-236 Gdańsk
tel. 058-34-98-776 058-34-98-808
mail: studio@radio.gdansk.pl
AKTUALNOŚCI
Zdjęcie

Wojtek Mazolewski Quintet "Smells Like Tape Spirits"







Płyta, którą oddaję w Wasze ręce, to efekt wielomiesięcznej pracy, zarówno mojej, jak i moich kolegów i bliskich mi osób. Jest spełnieniem wielu moich marzeń.

Po pierwsze, o płycie akustycznej, jazzowej 'po mojemu', w której - jak w
piosenkach czy muzyce filmowej - każdy dźwięk będzie miał swoje
znaczenie i miejsce.

Po drugie, o powrocie do gry na kontabasie. Instrumencie cudownym i
wdzięcznym, którego dzwięk budzi we mnie jak najlepsze skojarzenia muzyczne.



Po trzecie, o wyprodukowaniu albumu w sposob analogowy, czyli tak jak
robili to moi mistrzowie: John Coltrane, Charles Mingus, Eric Dolphy
czy Miles Davis.

I wreszcie, by odrzucić strach i dać dojść do głosu najprawdziwszym i najgłębiej skrywanym emocjom. 

Starałem się zrobić tę płytę w zgodzie ze sobą i w harmonii ze światem.
Wszystkie elementy musiały złożyć się w całość kończącą pewien etap mojego życia. Może dlatego tak długo musieliście czekać. Nie zakładałem żadnego terminu, po prostu robilem co do mnie należy i ciężko pracowałem z zespołem, czekając na dobry czas. W końcu nadszedł.



Każda, zrodzona z autentycznej pasji nuta na tym albumie cieszy mnie jak dziecko. Słowo 'dziecko' nie pada tu przypadkowo - płyta ta w dużej mierze powstała z euforii, jaką dało mi ojcostwo i inspiracji moim
synem Staniem, którego radość życia i otwartość na świat rozczulają
mnie każdego dnia. Kompozycja Newcomer jest poświęcona właśnie
jemu. Newcomer czyli Nowy Zespół opowiadający historię Nowego Człowieka - Stasia Mazolewskiego. Jego przygody zainspirowały Jedynaka, a tytuł piosenki Ksieżniczka nr 9 i 10 zaczerpnięty został z jego przecudownie abstrakcyjnych wypowiedzi. Słowotwórstwo i wyobraźnia są jego wspanialym orężem, a dla mnie niewyczerpaną inspiracją. 



Wszystko na Smells Like Tape Spirit zaczęło się od utworu Kaczeńce i obrazu Edwarda Dwurnika tak zatytułowanego. To słowo rozbrzmiewało mi w głowie, pozwalając tworzyć kolejne wariacje na temat. Przekładając na riff kontrabasu napisaną wcześniej pieśń łowicką, uzyskałem główny motyw tego utworu, który - podobnie jak tytułowy - zawiera w sobie wszystkie elementy tej płyty. Dalej poszło już jak z płatka.



W Borach Tucholskich napisałem temat utworu Planeta Guzików,   
opowiadającego o pięknie i wrażliwosci kobiecego ciała. Spacerując wieczorami po plażach Gdańska, Sopotu i Gdyni, natchniony widokiem i wiatrem od morza, wpadłem na melodię o czasie i przestrzeni. Jej tytuł, Gwiazda z Pragi, uświadomił mi, że w zespole mam dwie! Asię z warszawskiej i Oskara z czeskiej. I choć zwróciłem się tak do Oskara, a pierwsza zareagowała Asia, dziś to utwór dla tej Dwójki.



Całość uzupełniają dwie piękne kompozycje Joanny Dudy. Populacja  
sikorek - kipiąca potencją konstukcja, na której uprawiamy pełną  
improwizację, budując bez wczesniejszych ustaleń piękne harmonie i  
współbrzmienia oraz Oberek, idealnie wpasowujący się w polski nastrój tej płyty.

Przygotowanie tego albumu i jego realizacja ze składem WMQ to byl bardzo twórczy okres. Zbudowaliśmy zespół, który rozumie się już bez słów i podąza w tym samym kierunku a takze potrafi odlecieć w nieznane
świetnie sie przy tym bawiąc.
Wszyscy muzycy biorący udział w tym przedsięwzięciu dali z siebie  
bardzo dużo i ich obecność nie jest przypadkowa. Dobierając się,  
dostaliśmy wiele znaków, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że to  
jest TO!

Cieszę się, że mogliśmy razem to zrobić.

W trakcie pracy nad tą płytą życie przyniosło mi wiele - często  
nieoczekiwanych - zmian, ale starałem się przyjąć je z pokorą i  
wdzięcznością.

Życzę Wam wielu wrażeń przy słuchaniu tej szczerej i osobistej płyty.
Spełnienia i radości w życiu!
 
Pozdrawiam serdecznie,
Wojtek Mazolewski





Recenzja płyty:

Po pierwszych kilku dźwiękach wiadomo już, że jest dobrze. Jest nawet bardzo przyjemnie. Uszy wygodnie rozpierają się w fotelu ciepłej dźwiękowej otuliny. Nie wiadomo dlaczego, ale jest jakoś inaczej, niż to zwykle bywało. Trąbka i saksofon blisko siebie, dalej fortepian i rytmiczna sekcja. Taka prawdziwa, z kontrabasem! Smakowite brzmienie, nie ma co! Dawno nie było kontrabasu w zespołach Wojtka Mazolewskiego! Można już było pomyśleć, że nie wróci, a jednak! Tak, tak, od jego brzmienia nie jest łatwo uciec. Zapada w pamięć na zawsze. Jak już raz się go zasmakowało, to nawet po kilku latach abstynencji jego smak zawsze będzie kusił! Pyszne brzmienie, zaskakujące brzmienie!



Cudownie brzmią instrumenty, ale poza nimi jest tam jednak coś jeszcze. Co, nie od razu wiadomo, ale ponad wszelką wątpliwość jest. Odpowiedź nie przychodzi od razu, a pytanie co to może być nurtuje coraz bardziej, z czasem nawet dręczyć zaczyna. Skąd się to wzięło? Jakby wzięte nie z tych czasów. Jakby w powietrzu unosiło się jakieś spóźnione kilka dekad akustyczne deja vu. Dziwne! Tym bardziej, że przecież muzyka jest nowa, dopiero co została zarejestrowana. Owszem, powstawała długo. Dwa lata z okładem było trzeba, żeby nowe pomysły, nowe tematy ułożyły się w konkretne utwory i z wolna zaczęły nabierać kształtu. I to słychać. Kompozycje jakby czystsze, jakby mniej w nich tworzywa, a więcej substancji. Ale może takie wrażenie dlatego, że dźwięki mają więcej wokół siebie przestrzeni, więcej miejsca i czasu, aby zabrzmieć i więcej przez to znaczą. Może też dlatego, że zespół nowy, że inna chemia pomiędzy muzykami. On też nie powstał w jednym natchnionym porywie. Przeciwnie, składany był mozolnie, bez pośpiechu. Czas zagrał tu ważną rolę, a kolejne elementy osobowej układanki powoli zaczęły tworzyć nowy obraz. Zupełnie nowy obraz. Z innych elementów złożony, stworzony z innej jakby materii. Innej, a jednak dobrze znanej! Co nowego może być w akustycznym kwintecie? Takim najbardziej klasycznym z klasycznych? A jednak coś jest. Coś co przyciąga uwagę, hipnotyzuje. Może ten dawny nastrój sprzed połowy wieku, kiedy muzycy stawali obok siebie w jednym studyjnym pomieszczeniu, kiedy nie było możliwości bezkarnych poprawek, a cyfrowe edycje nie pozwalały na niewidzialne i niesłyszalne retusze? Tak, to w dobrym znaczeniu tego słowa muzyka w stylu bardzo retro. Czy nie w taki właśnie sposób nagrywał podniebne improwizacje Johna Coltrane'a słynny Creed Taylor? Czy nie tak pracował w studiu wielki Charles Mingus pod okiem braci Ertegun, albo słynni Beatlesi, którzy przecież niemal w namacalnej, fizycznej bliskości zapisywali muzykę w kultowym studiu Abbey Road?



Tak, dziesiątki kilogramów starej lampowej aparatury towarzyszyło wówczas muzykom, towarzyszył im też magnetofon szpulowy i sunące przez głowicę kilometry taśm. Teraz w zrekonstruowanym w takim właśnie starym stylu studiu Radia Gdańsk młody polski zespół miał podobne historyczne towarzystwo.

Tak! Teraz już wiadomo co jeszcze towarzyszy muzyce zagranej przez Wojtka Mazolewskiego, co jeszcze sprawia, że jest tak wciągająca i, że tak trudno się od niej uwolnić. To zapach! Smells like Tape Spirits

M. Karłowski



Powrót do listy